27 października. Budzik o 5:15. Nie mam ochoty wstawać.
Ale jak to?! Przecież jadę w Bieszczady!
Złote Bieszczady!
Mogłabym wiele napisać.
Albo mogłabym zaserwować Wam parę zdań, w których będę rozpływać się nad pięknem Bieszczad i próbować Wam uświadomić jak uwielbiam to miejsce. Tylko co wybrać? Znów ten sam problem.
Chociaż... po prostu zobaczmy co z tego wpisu wyjdzie. :)
O kolorowych Bieszczadach myślałam już bardzo długo, jednak w tym roku postanowiłam, że czas te myśli zrealizować. Ustaliliśmy termin wyjazdu na 27 października i obawialiśmy się, że kolorowo będzie już tylko na ziemi, od opadniętych liści. Tym bardziej, że pierwszy dzień pobytu to tylko, już tradycyjnie, spacery po Wetlinie, a w góry ruszamy drugiego dnia.
Jednak nic z tych rzeczy! Bieszczady poczekały na nas. Zobaczcie sami co nam zafundowały podczas trzech dni wędrowania.
Wraz z tym wyjazdem muszę oficjalnie uznać, że Rawki będą dzielić miano "ulubionego punktu widokowego" z trasą od Przełęczy Bukowskiej po Halicz (ewentualnie idąc od Tarnicy będzie to od Halicza po Przłęcz:)). Widok na spory kawałek Ukraińskich szczytów-coś wspaniałego.
zdjęcie "pod Słońce" zjadło najodleglejsze i najwyższe pasmo, które po wpatrzeniu się może gdzieś dojrzycie |
Również to na tym szlaku najpiękniej przedstawiła się nam "Złota Jesień".
I... Głowa do góryyyy!
Trzeci dzień to Połonina Caryńska. W końcu być w Bieszczadach i nie być na którejś z Połonin to grzech! Jednak... Czy tam zawsze tak wieje?! Bo ilekroć ja tam jestem to zawsze urywa mi głowę.
Największym zaskoczeniem dla mnie był czwarty dzień. Bardzo pozytywnym zaskoczeniem, które nosi nazwę Fereczata. Niepozorna "górka", na którą szliśmy nie do końca wiedząc czy szczyt będzie odkryty czy zalesiony. No i mój pierwszy bieszczadzki szlak, na fragmentach którego naprawdę uważnie musiałam rozglądać się po drzewach, szukając wzrokiem oznaczeń. :)
Smerek, początek szlaku Fereczata-Okrąglik-Jasło |
Czy nadal mam zamiar wracać w Bieszczady?
Pewnie! I to nie jedn raz!
Toż to dopiero początek!
Toż to dopiero początek!
I takie miejsca też uwielbiam. Gdy po wyjściu z lasu (wtedy jakoś bardziej to człowiek docenia) trafiam na równy grunt, porośnięty trawą, gdzie dookoła rozpościerają się góry. :) |
ZAKAZ KOPIOWANIA ZDJĘĆ!
Ściskam Was gorąco,
Pięknie! Byłam kilka razy w Bieszczadach właśnie jesienią - są cudowne :)
OdpowiedzUsuńNigdy tam nie byłam, ale robią wrażenie. Spore!
OdpowiedzUsuńbardzo ładne zdjęcia. byłam raz w Bieszczadach, latem, ale jak dla mnie zbyt mało skał, chociaż widoki i tak niczego sobie :)
OdpowiedzUsuńDla mnie to już sentyment i "magia miejsca". :)
UsuńCudowne widoki! Choć wolę wyższe góry, takie pagórki też mają swoje uroki! ;-)
OdpowiedzUsuńZawsze jak ktoś określa Bieszczady "pagórkami" to myślę, że albo ktoś jest alpinistą i ma taką sprawność, że Bieszczady to dla niego bułka z masłem, albo nie szedł żadnym innym szlakiem poza Tarnica i "na Chatkę Puchatka". Te "pagórki" są bardzo zadziwiające. ;)
UsuńPiękne zdjęcia, zamierzam się wybrać w przyszłym roku na jakiś spacering :)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia, bardzo lubię góry, chociaż kondycji brak i zazwyczaj wchodzę zziajana i wlekę się na końcu :D
OdpowiedzUsuń